Sól.
Kiedy stoję przy półce sklepowej
i czytam -> skład soli <- dużo osób zastanawia się, co ja chcę znaleźć
na etykiecie tego produktu.
Chcę znaleźć sól. Bez antyzbrylającej substancji
(E536). Po prostu.
Okazuje się, że nie jest to takie
proste. Dlatego chcę Was dzisiaj uczulić i zwrócić Waszą uwagę na ten
niepozorny dodatek, a przy okazji i na sól.
Substancja antyzbrylająca, to
żelazocyjanek (już sama nazwa powoduje dreszcze). Ciekawostką jest, że w
niektórych krajach jego użycie jest zabronione (np. w USA). W niewielkich
ilościach nieszkodliwy. Pod wpływem kwasów może zmienić się w cyjanowodór
(wow!). Stosuje się go do produkcji np. pigmentów czy odczynników
fotograficznych. Po co nam on w produktach spożywczych? Nie wiem, nie chcę
wiedzieć i na pewno nie chcę używać!
Kupując sól, na jej opakowaniu
jedynym składnikiem powinna być sól. Koniec i kropka. Jaka? Prawdę mówiąc, to każda w nadmiarze szkodzi, jedna szkodzi „drożej”, (np. himalajska)
inna „taniej”. Moim zdaniem tradycyjną sól powinno
zastąpić się solą morską lub nieoczyszczoną solą kamienną, które zawierają w
sobie bogactwo makro i mikroelementów.
Tradycyjna sól, jest tylko oczyszczonym chlorkiem sodu, który tylko smakuje, bo
trudno znaleźć w nim jakieś inne zalety. Osobiście jestem zwolenniczką soli
kamiennej, wydobytej z głębokiej ziemi. Sól morska, nie jest atrakcyjnym
wyborem ze względu na zanieczyszczenia wody. Gwoli ścisłości, to jestem
zwolenniczką gomasio, tzw. soli sezamowej (prostej w przygotowaniu przyprawy z
sezamu, siemienia lnianego i małej ilości soli).
Spożycie soli w
naszych domach jest dużo wyższe niż zalecają specjaliści. Norma to płaska
łyżeczka dziennie, ale nie zapominajmy, że nie tylko my solimy potrawy,
producenci żywności też to robią. Chlorek sodu (sól), jest potrzebny w naszym
organizmie. Najlepiej spożywany w postaci naturalnych nieprzetworzonych
produktach. Moja rodzina jest obecnie na „solnym detoksie”, którego efekty
zauważyłam już po kilku tygodniach. Kiedy drastycznie zmniejszyłam proporcje
soli w przygotowywanych przeze mnie potrawach, zauważyłam, że kubki smakowe
domowników wyłapały różnicę i szybko się do zmiany przyzwyczaiły ->
reasumując, odzwyczaiły. Nie potrzebują już tyle słonych atrakcji. Mniej
posolone potrawy nadal są słone. Wierzę, że sól można wyeliminować z naszej
kuchni, stosując urozmaiconą i zrównoważoną dietę.
Niezwykle istotne jest, aby sól
została wyeliminowana z diety dzieci. W ich diecie chlorek sodu będzie
dostarczony w nieprzetworzonych produktach, np. w rybach, kaszach, czy
warzywach. Sól w tradycyjnej postaci znacząco obciąża pracę nerek dzieci i w
przyszłości może prowadzić do wielu chorób wieku dorosłego.
Bardzo Was zachęcam do stopniowego
zmniejszania spożycia soli, nawet nie zauważycie kiedy przestaniecie nadmiernie
solić potrawy. A jeżeli już zdecydujecie się używać soli, to proszę bardzo,
tylko bez antyzbrylacza!
Z pozdrowieniami,
Mona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz